27 lutego 2011

Pierwsze zwycięstwo "nowych" Celtics

Green i Krstić w zieleni
(Photo by Stephen Dunn/Getty Images)
Koniec ery Kendricka Perkinsa w Bostonie - musimy się z tym pogodzić. Życie toczy się dalej, mamy nowych zawodników, ale cel się nie zmienia - 18. Mistrzostwo. Mecz z Los Angeles Clippers był pierwszym sprawdzianem dla Celtów z Greenem i Krsticiem w składzie. C's przegrywali nawet trzynastoma punktami, ale otrząsnęli się po przerwie i odnieśli kolejne zwycięstwo.

Clippers zaczęli dobrze, tak jak mają w zwyczaju grając w Staples Center. Eric Bledsoe atakował obręcz, Blake Griffin wykonał swój rytualny dunk wieczoru, a Randy Foye zaprosił przestraszonego Greena na plakat. Gdy Chris Kaman-Islands cofnął wskazówki zegarka i trafił dwa razy z 20 stóp, zacząłem się obawiać. Mowa ciała Wielkiej Czwórki przypominała tę z ostatnich sześciu minut czwartkowego meczu w Denver. Nie wyglądali dobrze na tle młodych i rozentuzjazmowanych Clippersów. 

Drugą ćwiartkę zaczęła piątka Delonte West - Von Wafer - Jeff Green - Glen Davis - Chris Johnson. Przez 6 minut zdołaliśmy uciułać siedem punktów. Dopiero powrót starterów pozwolił nam doczołgać się do magicznej granicy 40 oczek i uniknąć wstydu. Choć przy takiej grze wynik 47:40 należy uznać za znakomity.

Clippers to jednak wciąż młody zespół ze słabiutkim trenerem. Nie byli kompletnie przygotowani na trzecią kwartę, tę, w której doświadczone drużyny zmieniają obraz meczu. Obrona Celtics weszła na właściwe obroty, zaczęła forsować trudne rzuty z wyskoku. To przełożyło się na kilka łatwych posiadań w transition, ale i tak najwięcej korzyści mieliśmy z fauli rywali. W samej trzeciej odsłonie byliśmy na linii 13 razy, a w przekroju całego meczu aż 41 razy (35 celnych, 85%). Wygraliśmy tę część 21:34.

W 4Q odskoczyliśmy na 77:89 po fragmencie 0:8, który trójkami sponsorowali Delonte West (9 pkt., 5 as., 3 zb., 2 przechwyty w 19 minut, świetna zmiana) i Paul Pierce (24 pkt., 11/13 FT). Wydawać by się mogło, że jest po wszystkim, ale LAC utrzymywali się jakimś cudem w meczu. Tym cudem był Randy Foye (32 pkt., 7 as.). Po jego dwóch z rzędu rzutach za trzy punkty zrobiło się 87:92, ale i to nie wystarczyło. Non-factorem w ostatnich minutach był Blake Griffin, który miał bardzo ciężki czas próbując dostać piłkę. Garnett nie pozwalał zająć mu dobrej pozycji w post-up. Oto shot-chart Quake'a z czwartej ćwiartki:


KG zanotował double-double (16-11), a Ray Allen dorzucił swoje 22 punkty. Rondo miał wprawdzie 11 asyst, ale także 7 strat.

Nenad Krstić to szósty zawodnik Bostonu startujący na pozycji centra w tym sezonie. Trzeba sprawdzić czy nie ustanowiliśmy jakiegoś rekordu. Serb był bardzo aktywny na początku spotkania i popisał się kilkoma zbiórkami w ataku (łącznie miał ich 6 - rekord drużyny w 2010/11). Efektywnie bronił też pick'n'rolle - wychodził wysoko odcinając kozłującemu możliwość penetracji. To dobra wiadomość. Zła? Zerowy dorobek na własnej desce.

Doc Rivers pytany o prezencję Krsticia na atakowanej tablicy odpowiedział:
Zapytałem Lawrence'a [Franka]: "Czy on to robi cały czas?". Lawrence na to: "Gdyby robił, to nadal byłbym w New Jersey".
Frank był trenerem New Jersey Nets, gdzie Nenad spędził cztery lata swojej kariery.

Jeff Green na powyższym zdjęciu wygląda jak zagubione dziecko w lesie. Tak również wyglądał na boisku. Na pewno nie jest mu łatwo wiedząc, że "zabrał" Wielkiej Czwórce ich ulubionego Perka. W tej trudnej sytuacji musi się jednak odnaleźć i myślę, że Doc wkomponuje go tak, by był użyteczny. O jego pierwszym wejściu na parkiet należy szybko zapomnieć, ale pod koniec trzeciej kwarty trochę się rozluźnił i rzucił dwa kosze wyprowadzając nas na 9-punktowe prowadzenie. Swoją drogą jestem w szoku, że nowi zawodnicy Celtics bez szacunku podchodzą do numeru 8. Najpierw Daniels, teraz Green. Ten numer od dawna powinien wisieć pod sufitem z nazwiskiem Walker!!!

C's mają bilans 2-1 na obecnej trasie, którą zakończy poniedziałkowa wizyta w Salt Lake City.

1 komentarz:

  1. czesc napisalem do Ciebie maila, jak mozesz to odpisz. pzdr

    OdpowiedzUsuń