Garnett with the shot... he scores! (Marv) (celtics.com) |
Boston Celtics po wtorkowym zwycięstwie 96:93 prowadzą już 2-0 w rywalizacji do czterech wygranych przeciwko New York Knicks. Po raz drugi mecz rozstrzygnął się w samej końcówce, a dwiema kluczowymi akcjami popisał się Kevin Garnett. C's przetrwali mimo niesamowitej dyspozycji Carmelo Anthony'ego, który zdobył aż 42 punkty.
Knicks rozpoczęli bez kontuzjowanego Billupsa, którego w S5 zastąpił Toney Douglas. Miałem obawy dotyczące Douglasa. Taki nieprzewidywalny i jednocześnie pewny siebie zawodnik mógł wprowadzić sporo zamieszania w defensywnych szykach Celtów. Uspokoił mnie jednak Rajon Rondo od początku atakując niedoświadczonego Knicka i biorąc go do kosza. Rondo biegał jak szalony i już w pierwsze 8 minut rzucił 6 lay-upów, po czym wykończony usiadł na ławce. Celtics objęli szybkie prowadzenie 23:13, ale Knicks zdążyli je zniwelować jeszcze przed końcem kwarty (run 0:8). Na parkiecie znajdował się wtedy Ray Allen i czterech rezerwowych - zestaw, który świetnie sprawdzał się w zeszłym sezonie. Z naciskiem na "w zeszłym".
Łatwe punkty Rondo w transition przysłaniają nieco ważną rzecz. C's mieli w pierwszej połowie poważne problemy z generowanie dobrych rzutów w half-court. Trzeba dać kredyt D'Antoniemu za jego game-plan. NYK z dobrym skutkiem switchują picki z Pierce'm i pomagają zostawiając Rondo na półdystansie. M.in. dlatego Doc chce, by Rajon zwiększał tempo. W szybkim ataku nie można go ignorować.
Po dwóch kwartach przegrywaliśmy 44:45, choć Knicks rzucali tylko z 33% skutecznością. Jak to możliwe? Niestety, Celtics byli miażdżeni na deskach. To było jak oglądanie Meczu Nr 7 w kółko i z powrotem. Było 21:32 w zbiórkach, z czego aż 12 ofensywnych padło łupem NYK.
Na drugą połowę nie wyszedł już Amare, mający bóle pleców. W 17 minut zdążył rzucić 4 punkty w 9 rzutach. Wcześniej KG, wyraźnie zmotywowany niepowodzeniami w G1, dawał lekcję młodym adeptom koszykówki pt. "jak odcinać od piłki". Wielka szkoda, że nie dane nam było obejrzeć tego pojedynku. STAT na pomeczowej konferencji prasowej stał przed reporterami, gdyż kontuzja uniemożliwiała mu siedzenie. Aby zdjąć Amare z boiska w 2Q, Douglas popełnił zamierzony faul, który był jego trzecim. Pretty wise, bo w 1Q robił co mógł, by nie przeszkadzać Rajonowi w rzucaniu lay-upów.
W trzeciej ćwiartce atak Celtics zaczął wreszcie klikać. Uaktywniły się dwie nasze strzelby, Pierce i Allen, którzy wspólnie rzucili w tej części 23 punkty na 90% skuteczności. Cała drużyna trafiła 12 z 18 rzutów i zdobyła 30 punktów w 23 posiadaniach, m.in. dzięki pięciu trójkom. Po klasycznym stepbacku Paula Zieloni objęli 11-punktową przewagę 74:63 i myślałem, że odlecimy. Nic z tego. Gorący był Carmelo, który na przełomie trzeciej i czwartej kwarty zdobył 15 z 17 kolejnych punktów Knicks i trzymał ich w meczu.
Tradycyjnie już mecz Celtics - Knicks rozstrzygnął się w crunch-time. Carmelo otoczony czterema D-Leaguerami kontra Rondo, Davis i trzech Hall of Famerów. Wiem jak to brzmi. Rivers zmuszony był do ostateczności czyli wysyłania podwojenia. Używał do tego Glena Davisa, który krył niegroźnego w ataku Jareda Jeffriesa. Taktyka okazała się skuteczna. Melo oddał ostatni rzut gdy na zegarze było 2:36 minut. Mimo to, Celtics przegrywali jeszcze na 19 sekund przed końcem po lay-upie... Jeffriesa. Nie popisał się KG, bo powinien faulować. Jeffries to w karierze 57% shooter z linii. Garnett zrehabilitował się decydującym półhakiem w post-up. Doc po raz kolejny zaskoczył playcallem zważywszy na to, że Kevin jest 11/30 z gry po dwóch meczach (kudos dla Jeffriesa i Turiafa, którzy nie dają mu łatwych pozycji). Chwilę później zabrał Jeffriesowi piłkę i było po wszystkim.
PLUSY
- Zwycięstwo.
- Rondo w attack-mode.
- Ograniczenie strat w stosunku do G1. Wczoraj mieliśmy ich tylko 10.
MINUSY
- Ławka. 5/15, 12 pkt. Panie Ładny Jeff Green, prosimy o powstanie. 5 fauli w 12 minut. Moja hipoteza jest prosta. To nie jest osoba gotowa do odegrania dużej roli w kontenderze. Boi się.
- Zbiórki. Tragedia, dramat. Przegraliśmy deski 37:53. Knicks zebrali 20 piłek w ataku, czyli 41.6% wszystkich dostępnych. Zamienili to na 24 punktów drugiej szansy. Niedopuszczalne, by rzucając 35% z gry Knicks byli o posiadanie od zwycięstwa w TD Garden.
3 KLUCZE
- PACE. 89 posiadań
- OBRONA LINII RZUTÓW ZA 3 PUNKTY. 8/25, 32%.
- DEFENSYWA W CRUNCH-TIME. Głównym założeniem było zmuszenie Carmelo do oddania piłki, to się udało.
Wszystkie te klucze nie mają znaczenia, jeżeli Celtics nie zabezpieczą własnej deski. Nie ma się z czego cieszyć, wyrwaliśmy dwa spotkania w domu, które równie dobrze mogły się skończyć inaczej. Defensywa Knicks daje nam ciężki test w half-court. Teraz seria przenosi się do MSG, gdzie w obecnej dyspozycji będzie bardzo trudno o zwycięstwo. To będzie pierwsza prawdziwa próba dla Celtów.
Sorry za zwłokę, byłem w trasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz