02 maja 2011

2011 ECSF G1 Boston Celtics 90 @ Miami Heat 99 (0-1)

Kluczowy match-up
(Photo by Mike Ehrmann/Getty Images)
Przepraszam wszystkich czytelników za brak aktywności na blogu. Najpierw święta, a później problemy ze zdrowiem skutecznie odwiodły mnie od pisania. Celtics zdążyli w tym czasie dwa razy wygrać w MSG i awansować do półfinałów Konferencji, gdzie zgodnie z oczekiwaniami mierzą się z Miami Heat.

Krótką zapowiedź tej serii napisałem wcześniej. Było w niej trochę o kluczowym match-upie Wade'a z Allenem. Wade szamotał się przeciwko C's w sezonie zasadniczym, ale wczoraj wysłał wszystkim wiadomość. Flash już do przerwy miał 23 punkty (9/11). Agresywnie wjeżdżał w pomalowane, trafiał z półdystansu i spod kosza. Skupiał na sobie uwagę całej drużyny Celtics, która pomagała zostawiając otwartych strzelców za łukiem. Dawno nie widzieliśmy takiego bałaganu w rotacjach Bostonu.

Mecz ustawiła druga kwarta. Nie grał w niej Rajon Rondo, który bardzo szybko złapał trzy faule. Doc wpuścił na parkiet aż czterech rezerwowych. Heat szybko zdobyli 8 punktów z rzędu. Z braku komunikacji w obronie i gapiostwa Jeffa Greena bezlitośnie korzystał James Jones (25 pkt., 5/7 za 3, 10/10 FT). Heat trafili w tej części 11 z 15 rzutów, w tym 6 na 7 zza 7.24m. Zdobyli także 14 punktów po 7 stratach Zielonych i do szatni schodzili z 15-punktową przewagą, 36:51.

W drugiej połowie Boston trochę się otrząsnął. 17 punktów w 14 minut rzucił Paul Pierce, zanim został wyrzucony z boiska za wyśmiewanie się z Wade'a. Wcześniej JO dostał flagrant za niewinnego łokcia. Myślę, że sędziowie powinni pozwolić grać koszykarzom w koszykówkę. Celtics mieli kilka niezłych fragmentów, które napawają optymizmem przed G2. Parę razy zdarzyło im się dojść Miami na kilka punktów. Ci zawsze mieli jednak odpowiedź. Luksus posiadania dwóch z trzech najlepszych zawodników na świecie.

Najjaśniejszym punktem C's był Ray Allen, który kontynuuje swój niesamowity sezon. 25 punktów, 5/7 za 3. Wade, który jest szybki i silny bardzo dobrze bronił go na piłce, ale kilka razy dał się zgubić na zasłonach.

Rajon Rondo zaczął od atakowania Mike'a Bibby'ego, ale te dwie czy trzy akcje z pierwszej kwarty zakończyły się stratami. Rajon odszedł więc od tego planu, w czym pomogły mu na pewno kłopoty z faulami. Moim zdaniem Doc przesadził z oszczędzaniem RR, który rozegrał ledwie 32 minuty. To seria, w której Rondo musi grać średnio +40 minut na mecz, jeżeli chcemy wygrać. Ewentualne spadnięcie za faule musi być wkalkulowane. 

Kluczowe statystyki z tego meczu to przede wszystkich 18 strat Celtics, z których Miami uzyskało 26 punktów. Tragiczna skuteczność Celtics w pomalowanym (13/32), którzy nie mieli nic od swoich czwórek (KG i Davis łącznie 10 pkt., 5/14).

Przegrywamy 0:1, ale ta seria jest absolutnie do wygrania. Potrzeba tylko więcej cierpliwości, mniej strat i lepszej prezencji w pomalowanym. Ponoć Shaq ma wrócić na G3, co powinno pomóc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz