13 maja 2011

Koniec sezonu dla Boston Celtics

Fcuk
(Photo by Mike Ehrmann/Getty Images)
Koniec. Marzenia o 18. Banerze trzeba odłożyć na przyszły rok. Boston Celtics ulegli Miami Heat w Półfinałach Konferencji Wschodniej 1:4. Podsumowanie tej serii po skoku.


Można się zastanawiać co by było, gdyby Rondo miał sprawne obie ręce, gdyby Shaq był Shaqiem z pierwszej części sezonu, czy gdyby Jermaine O'Neal nie miał złamanego nadgarstka. Faktycznie, utrata Rajona to potężny cios zarówno dla ataku, jak i obrony. Za NBA StatsCube:



M.in. dlatego C's mieli tak poważne problemy ze zdobywaniem punktów w dogrywce G4 i końcówce G5. Wielka szkoda, że nie był w pełni sprawny, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że na G5 jechalibyśmy z wynikiem 2-2.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to Heat mieli dwóch najlepszych zawodników tej serii. LeBron James i Dwyane Wade zrobili to, czego wymaga się od dwóch najlepszych koszykarzy na świecie:

LBJ: 44 MPG, 28 PPG, 43 3PT%, 8.4 FTA/G, 8.2 RPG, 3.4 APG, 1.8 SPG, 3.6 TPG
Wade: 41 MPG, 30.2 PPG, 53 FG%, 11.6 FTA/G, 6.8 RPG, 4.8 APG, 2 SPG, 3 TPG

Razem byli średnio 20 razy na linii w meczu. Cała drużyna Zielonych notowała 21.2 oddanych osobistych na mecz. W ciągu 5 spotkań Heat wykonali 47 rzutów wolnych więcej zdobywając w tym aspekcie +34 punkty. Tego można się było spodziewać. Ale tego, że LeBron James trafi 10 z 23 trójek, w tym arcyważną, doprowadzającą do remisu po 84 w G4 i jeszcze dwa sztylety przez ręce w G5, nie spodziewałem się nawet w najgorszych koszmarach.

W zapowiedzi tej serii zwróciłem uwagę na dwie sprawy: zbiórki i postawę ławek. Zgodnie z oczekiwaniami, ten kto kontroluje deski, wygrywa. Celtics byli lepsi na tablicach tylko w G3.

G1: 39-39
G2: 44-38
G3: 36-39
G4: 45-28
G5: 38-30

Heat zbierali też średnio 9.4 piłek w ataku, przy tylko 6.8 Celtics.

Ławki natomiast nie odegrały aż tak istotnej roli. Tylko w G1 gracz rezerwowy był bohaterem meczu. James Jones zdobył wówczas 25 punktów karcąc Zielonych zza łuku. Wielkie Trio z Miami nie potrzebowało za wiele pomocy.

G1: 67 z 99 pkt. zespołu (68%)
G2: 80/102 (78%)
G3: 44/81 (54%)
G4: 83/98 (85%)
G5: 81/97 (84%)

Wykonali też 128 z 153 rzutów wolnych (84%) całej drużyny. I tak dalej, i tak dalej... Wielu obserwatorów NBA zadaje sobie pytanie, czy produkcja trzech zawodników wystarczy im do zdobycia mistrzostwa. Na Boston wystarczyła.

Po naszej stronie należy pochwalić Delonte Westa, który zdobywał średnio 10 punktów w 23 minuty na znakomitej skuteczności. Pozostaje tylko żałować, że cały sezon zmagał się z kontuzjami i nie był w optymalnej formie. Utrzymanie go w zespole to powinien być priorytet dla Ainge'a, ale pewne jest, że już nie za minimum weterana. Taki zawodnik z naturalnym darem do gry w koszykówkę wart jest o kilka milionów dolarów więcej.

Wracając jeszcze do kontuzji Rondo. Pojawiły się zarzuty w stronę Wade'a, że jest dirty. Osobiście uważam, że jest w tym ziarenko prawdy. Dwyane upadając w G3 nie musiał obejmować prawą ręką Rajona i ciągnąć go ze sobą na ziemię. To samo próbował zrobić na 2:41 do końca 1. połowy tego meczu, gdy usiłował powalić Pierce'a.

Męczarnie w crunch-time. 3 z 5 spotkań tej serii było bardzo zaciętych... do pewnego momentu. 
  1. G2, gdy był remis 80:80 na 7:09 przed końcem. Miami zdobyło 14 punktów z rzędu.
  2. G4 i dogrywka, którą Heat wygrali 12:4
  3. G5, gdy Krstić wyprowadził nas na 87:81 na 4:29 przed końcem. Miami zdobyło 16 punktów z rzędu.
To daje do myślenia. Zmęczenie weteranów? W pewnym stopniu na pewno. Wzmożona energia młodszych i świeższych Heat? Na pewno. Brak playcallingu RR w dwóch ostatnich meczach? Zgadza się. Problemy ze zdobywaniem punktów w 4Q bolały nas już w zeszłym sezonie, teraz było to aż nadto widoczne. Właśnie w takich sytuacjach najbardziej brakuje nam kreatora po koźle, który potrafi się dostawać na linię. Paul Pierce nie jest już w stanie tego robić, szczególnie przeciwko LBJ. Oto dokonania C's w końcówkach trzech wspomnianych spotkań:
  1. G2 (7:09 left) - 6 kolejnych pudeł, ogółem 4/12 z gry, 3 straty
  2. G4 (5:00 left) - 1/6 z gry, 4 straty
  3. G5 (4:29 left) - 0/5, 3 straty
W tych najważniejszych momentach Heat przejmowali kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Mieli ten swagger, który w ostatnich latach charakteryzował Celtics. Zwycięstwo Żaru to symboliczne przekazanie palmy pierwszeństwa. Bez wahania przyznaję, że byli lepszym zespołem w tej serii i zasłużyli na awans.

------- ---- --- --- ----

Sezon dla C's się skończył, wielu kibiców jest zawiedzionych, ja niespecjalnie. Zdobyli tytuł w 2008, a wszystko ponadto to tylko wspaniały dodatek. Niesamowite Playoffy 2009, gdy jak lwy walczyli bez Garnetta, zmuszając późniejszego finalistę Orlando Magic do 7-meczowej batalii. Zeszłoroczna kampania, gdy z zimną krwią, z pozycji underdoga odprawiali kolejno Cavs i Magic na ich parkietach, by polec dopiero w pamiętnym Meczu Nr 7 (damn, cały czas mam przed oczyma trójkę Artesta). Ten sezon również obfitował w wiele pięknych obrazków, jak choćby 20-tysięczny punkt Pierce'a, rekord trójek Ray'a, odnowiony Garnett, Shaq w koszulce Celtics, heroizmy Rondo. Oglądanie Wielkiej Czwórki w grze to nadal wielka przyjemność, to jak świetnie się komunikują i rotują w obronie, to jak szukają dodatkowego podania w ataku - to po prostu koszykówka na najwyższym poziomie. Cieszmy się nią, bo przed nami niestety ostatni rozdział ery Kevina Garnetta w Bostonie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz