12 kwietnia 2011

Egzaminując potencjalnych rywali w Playoffach - Chicago Bulls

Smutek w czwartek
 (AP Photo/Nam Y. Huh)
Dzisiaj rzut okiem na naszych potencjalnych rywali w Finałach Konferencji Wschodniej - Chicago Bulls. Choć droga tam długa i wyboista, to nadal wierzę, że do pokonania.


Bulls aktualnie liderują na Wschodzie z bilansem 60-20. To ich najlepszy rezultat od roku 1998 i ostatniego mistrzostwa Byków Michaela Jordana. Za tym progresem stoi dwóch ludzi: Tom Thibodeau i Derrick Rose.

Thibs objął stanowisko trenera Chicago przed sezonem i błyskawicznie zaimplementował tam defensywne nawyki. CHI są na 1. miejscu w NBA w DefEff (97.4), FG% rywali (43%) i 3PT% rywali (32.7%). To zasługa systemu obronnego, ale także świetnej indywidualnej gry Luola Denga, Keitha Bogansa, Ronniego Brewera, Joakima Noah i Taja Gibsona. Do tego wykonują niesamowitą robotę na tablicach:

DRR: 76.10% (2. w NBA)
ORR: 29.62% (3.)
TRR: 53.42% (1.)

Bulls to w jednym zdaniu najlepiej zbierająca drużyna ligi.

Najważniejszym ogniwem zespołu jest Derrick Rose. 22-latek, który w swoim trzecim sezonie profesjonalnej gry jest faworytem w wyścigu o nagrodę MVP. Debata na ten temat toczy się już od dłuższego czasu i pojawia się sporo sceptycznych głosów, ale liczby nie kłamią. Rose to jedyny zawodnik w NBA, który jest w Top-10 w kategoriach punktów na mecz (25.1) i asyst na mecz (7.8). Jego pierwszy krok przy minięciu to eksplozja, której żaden obrońca nie jest w stanie powstrzymać. Wchodzi w pomalowane kiedy tylko ma na to ochotę i albo zdobywa punkty akrobatycznymi rzutami albo podaje do wolnych partnerów. Chyba nie ma w tej chwili zawodnika, którego gra w ataku byłaby bardziej przyjemna dla oka. Główne zarzuty jego krytyków dotyczą obrony. Najlepsze w tej dziedzinie line-upy Byków to te z Derrickiem na ławce. Ja sam długo odrzucałem myśl, że Rose może być MVP, ale teraz jestem za. Dwight Howard rozgrywa niesamowity sezon, ale Orlando wygrało ledwie 50 meczów. Miami Heat LeBrona Jamesa ma 56W, ale w kontekście nieziemskich przedsezonowych oczekiwań, to także mało.

Bulls i Celtics rozegrali w 2010/11 cztery spotkania. W Bostonie dwa razy lepsi byli Celtics, w ChiTown dwa razy lepsi byli Bulls.

1. mecz (5 listopad 2010): Chicago 105 @ Boston 110 OT
Mecz z początku roku, Bulls grali bez kontuzjowanego Boozera. Emocjonujące spotkanie z dogrywką i wielkimi akcjami Pierce'a i Ray'a Allena. Bulls wygrali deski 41-31, ale popełnili aż 20 strat.

2. mecz (3 grudzień 2010): Chicago 92 @ Boston 104
Drugi mecz i drugie zwycięstwo Celtów. Świeżo po tym, jak Noah nazwał KG "mean", Big Ticket odpowiedział mu 20 punktami, 17 zbiórkami, 6 asystami, 2 przechwytami i blokiem. Tym razem to C's rządzili na tablicach (44-34), a 29 z ich 43 trafień było asystowanych. Rondo miał 19 asyst.

3. mecz (8 styczeń 2011): Boston 79 @ Chicago 90
Gdy kota nie ma, mysz harcuje. KG rehabilitował łydkę, a Carlos Boozer używał sobie na Glenie Davisie. Wtedy też Derrick Rose zaczął wcielać w życie swój plan częstszego dostawania się na linię. Więcej tutaj.

4. mecz (7 kwiecień 2011): Boston 81 @ Chicago 97
Mecz sprzed kilku dni, a właściwie wp****ol sprzed kilku dni. Bulls są mega mocni w United Center (35-5) i znowu to udowodnili. Zagrali świetnie w obronie, umiejętnie i rotując i kontestując KAŻDY rzut. Ciężko się oglądało Celtów, którzy nie mogli wypracować sobie dogodnych pozycji. Po raz kolejny wyraźnie przegraliśmy deski (35-44). Nokaut w punktach z pomalowanego (22-44, Rose miał lay-up za lay-upem) i w rzutach za trzy (2/10 BOS przy 9/22 CHI). Chimeryczny Rondo przeszedł obok meczu. Glen Davis ceglił niemiłosiernie. Ogółem skuteczność C's wyniosła 38%. Klęska na oczach wielomilionowej publiczności TNT. Jeden plus: gorzej będzie naprawdę trudno zagrać.

Kluczowy match-up: Rajon Rondo vs. Derrick Rose
Rondo:
  1. 40 minut, 5/10, 10 pkt., 11 as., 4 prz., 4 straty
  2. 35 minut, 6/11, 12 pkt., 19 as., 3 prz., 3 straty
  3. 37 minut, 6/14. 13 pkt., 8 as., 5 prz., 0 strat
  4. 31 minut, 3/10, 7 pkt., 6 as., 1 prz., 0 strat
Seria: 35.8 MPG, 20/45 FG (44%), 10.5 PPG, 11 APG, 3.3 SPG, 1.8 TPG
Sezon: 37.2 MPG, 47.5 FG%, 10.6 PPG, 11.2 APG, 2.3 SPG, 3.4 TPG

Rose:
  1. 46 minut, 8/19, 2/2 FT, 18 pkt., 9 as., 6 strat
  2. 36 minut, 7/17, 5/5 FT, 20 pkt., 8 as., 4 straty
  3. 39 minut, 10/19, 15/19 FT, 36 pkt., 2 as., 4 straty
  4. 40 minut, 9/16, 10/10 FT, 30 pkt., 8 as., 3 straty
Seria: 40.3 MPG, 36/71 (50%), 32/36 FT (88.8%), 26 PPG, 6.8 APG, 4.3 TPG
Sezon: 37.4 MPG, 44.5 FG%, 86.2 FT%, 25.1 PPG, 7.8 APG, 3.5 TPG

Kluczowych match-upów w tej serii jest więcej, ale ten wydaje się być najważniejszy. Celtics są uzależnieni od dobrej gry Rajona, tak jak Bulls od dobrej gry Rose'a. Jedna różnica - Rose jest regularny, a Rondo nie. Mam nadzieję, że na Playoffy włączy swój SPIDERMODE (5 triple-doubles w ostatnich dwóch Playoffach) i  znowu zacznie robić te wszystkie małe rzeczy, które czynią go kontrolerem wydarzeń na boisku. Zbiórki w ataku, przechwyty czy rzucanie się na ziemię po niczyją piłkę. Potrzebujemy agresywnego Rondo, który nie boi się penetrować i rzucać z półdystansu. Nie jest tak istotne powstrzymanie Rose'a, co zdecydowanie i pewność siebie Rajona. 

7-meczowa seria między Bulls a Celtics byłaby z pewnością fascynująca. Celtics są w stanie taką serię wygrać. Muszą jednak dostosować swój pick-and-roll defense. Niech Rose oddaje po 25-30 rzutów w meczu, ale nie można dopuścić by zadaniowcy pokroju Keitha Bogansa i Ronniego Brewera poczuli się komfortowo w ataku. Nie przeraża mnie Boozer, który punktuje tylko nad Big Baby, a przy KG gaśnie w oczach. To nadal dopiero 12. ofensywa w lidze, którą Playoffowa obrona Celtów może zamknąć. Rose sam serii nie wygra.

Liczę, że obie drużyny się spotkają w Finałach Wschodu i stworzą fantastyczne widowisko. Żeby do tego doszło, C's muszą jednak przebrnąć dwie rundy, w tym Miami Heat. Bulls też nie będą mieli łatwo z niedocenianymi Magic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz